Od ziarenka do bochenka czyli … kl. 3 z wizytą w piekarni

      W piątek 22. września uczniowie klasy trzeciej wraz z wychowawcą udali się do smolickiej piekarni państwa Kwiecińskich. Wizyta ta miała ścisły związek z tematami, jakie w ostatnich dniach były omawiane na zajęciach w szkole. Dotyczyły one uprawy zbóż, ich zbioru oraz przeznaczenia. Dzieci najpierw w teorii poznały etapy powstawania chleba oraz dowiedziały się, jakiego rodzaju pieczywo można kupić w sklepach. W piekarni wszystko mogli zobaczyć „na żywo”, łączyli teorię z praktyką.  Pan Marek Kwieciński, zgodnie z rodzinną tradycją,  jest piekarzem.  Poprzednio zawód ten wykonywał Jego tato i dziadek. Smolicka piekarnia jest więc rodzinnym zakładem z wieloletnimi tradycjami. Z biegiem lat piekarnię tę modernizowano i udoskonalano. Obecnie jest w stanie wykonać na weekend około 2,5 tys. chlebów i ponad 5 tys. bułek w różnym asortymencie smakowym i wagowym. Oprócz tego w piekarni powstają różnorodne pyszne ciasteczka i różnego rodzaju placki.

      Uczniowie kl. 3 mieli niebywałą okazję prześledzić cały proces technologiczny powstawania chleba. Począwszy od przygotowania ciasta, poprzez jego porcjowanie, wyrabianie bochenków, skończywszy na pieczeniu, krojeniu i pakowaniu. Pan Marek z wielkim zaangażowaniem tłumaczył, pokazywał i odpowiadał na niezliczone pytania naszych trzecioklasistów. Tajniki pracy w piekarni „zdradzili” nam również pani Jadwiga Kwiecińska oraz pan Piotr Poprawski.

       Gospodarz spotkania  poczęstował wszystkich przepysznymi ciasteczkami własnego wypieku. Z piekarni wyszliśmy nie tylko z głową pełną ciekawych wiadomości, nowych doświadczeń, ale i z pełnymi rękami, bowiem pan Marek z panem Piotrem przygotowali dla wszystkich świeżutkie, pachnące i przepyszne chlebki.  A jakby tego było mało, na „daleką”  drogę do szkoły, dostaliśmy worek cukierków.

       Pobyt w piekarni był dla dzieci niecodzienną, wspaniałą lekcją! Uczył szacunku do pracy rąk ludzkich, tradycji rodzinnych i chleba… Teraz już nikt na pytanie: „Skąd się bierze chleb?” nikt nie odpowie, że: „Ze sklepu”. Wiemy, że zanim rano na naszym stole pojawi się pachnący bochen, ktoś nocą pracuje…

Serdecznie dziękuję panu Markowi za wspaniałą gościnę, cierpliwość i wielkie serce…

                                                                                                                                             Beata Szyrner